Wrowitek Wrowitek
439
BLOG

Rosja wobec konfliktu Bliskowschodniego

Wrowitek Wrowitek Polityka Obserwuj notkę 2

 moja notka jest komentarzem do artykułu Bartosza Mroczkowskiego "Rosja wobec konfliktu bliskowschodniego". Artykuł ten ukazał się w następujących miejscach:

http://www.geopolityka.org/publikacje/1174-rosja-wobec-konfliktu-bliskowschodniego

http://stosunkimiedzynarodowe.info/artykul,1166,Rosja_wobec_konfliktu_bliskowschodniego

http://www.psz.pl/tekst-40036/Rosja-wobec-konfliktu-bliskowschodniego

Pomimo zamieszczenia tego artykułu przez takie bardzo szacowne portale, a także przez „Biuletyn  Opinie” Fundacji Aleksandra Kwaśniewskiego Amicus Earopae, opracowanie Bartosza Mroczkowskiego „Rosja wobec konfliktu bliskowschodniego” zdaje się być stronnicza, czasem nawet powierzchowna. Wprawdzie pojawia się w nim wiele rzetelnych informacji, niepodważalnych faktów historycznych i politycznych, jednak ich wybór i sposób przedstawienia wykrzywia obraz sytuacji na Bliskim Wschodzie. Przyznaję, że sytuacja ta jest tak skomplikowana, że nie sposób uniknąć pewnych skrótów, uproszczeń. W konflikcie tym są jednak rzeczy podstawowe, o których nie można zapominać.

Podłoże historyczne, które kreśli pan Mroczkowski, dotyczy wyłącznie okresu do 1945 roku. Czyli działalności Ruchu Syjonistycznego i reakcji na nią społeczności międzynarodowej i arabskiej. Takie ujęcie sprawy sugeruje, że źródłem problemu jest samo powstanie państwa Izrael. W tym rysie historycznym nawet nie pada tak znamienna data jak rok 1948. Wtedy to, na wieść o utworzeniu państwa Izrael,  wszystkie sąsiadujące kraje arabskie wbrew rezolucji ONZ napadły na tereny całego Brytyjskiego Mandatu Palestyny, aby nie dopuścić do utworzenia ani Izraela ani arabskiej Palestyny. W tym kontekście bardziej interesujący jest wątek samej rezolucji ONZ z 1947 roku i stanowiska ZSRR. Jego powojenne zaangażowanie w sprawy Bliskiego Wschodu wynikało z chęci ugruntowania swojej mocarstwowej pozycji, dostępu do złóż ropy naftowej regionu oraz planów zbudowania bazy marynarki wojennej na Morzu Śródziemnym. Nie bez znaczenia był także nieograniczony dostęp do Kanału Sueskiego. Początkowo ZSRR wspierało ruch syjonistyczny, szkoląc członków żydowskich ugrupowań paramilitarnych, a nawet wysyłając swoich agentów do Mandatu Brytyjskiego w Palestynie. Dopóki organizacje syjonistyczne walczyły z Brytyjczykami, mogły liczyć na wsparcie Sowietów przeciw wspólnemu wrogowi. W tym kontekście taka sama współpraca z Arabami, którzy również walczyli z Brytyjczykami, nie była możliwa, bo arabskie elity polityczne z Mandatu Brytyjskiego współpracowały w czasie wojny z nazistowskimi Niemcami. Jednak stanowisko ZSRR zmieniło się diametralnie po uchwaleniu rezolucji ONZ o powstaniu państwa Izrael. To jednak Arabowie mieli ropę. Choć organizacje takie jak Lehi czy Irgun wciąż miały nastawienie prosowieckie, stosunek ZSRR do powstającego państwa Izrael zmieniał się jak chorągiewka na wietrze.

Początkowo chciał on powstania jednego dwunarodowego państwa. Dziś rozwiązanie to przez wielu analityków uważane jest za najlepsze wyjście z konfliktu ze względów społecznych. Motywacje ZSRR nie były jednak takie szlachetne. Po pierwsze chciał mieć inne zdanie niż USA. A to była w tamtym czasie bardzo silna motywacja.  Po drugie liczył, że w państwie dwunarodowym Arabowie będą mieli większość i ZSRR przez nich będzie miała wpływ na cały kraj. Kiedy jednak okazało się, że Żydów przybywa do Palestyny coraz więcej i kwestia liczebności nie jest na przyszłość przesądzona, ZSRR tuż przed głosowaniem zmieniło zdanie i zagłosowało razem z USA. W zmianie decyzji pomogły też głosy, że Izrael ze swoim ruchem kibucniczym mógłby stać się ważnym przyczółkiem na Bliskim Wschodzie. Nie wiadomo, jak by się potoczyły losy, gdyby ZSRR nie zmieniło zdania i wciąż głosowało za jednym państwem dwunarodowym.

W rysie historycznym zabrakło również roku 1967. W tym roku kraje ościenne znów zaatakowały Izrael. Cel wojny był jasny. Zmazać z mapy świata Izrael. Ten jednak w wojnie obronnej zajął resztę ziem Mandatu Brytyjskiego sprzed 1948 roku. Czyli Zachodni Brzeg Jordanu zajmowany dotąd przez Jordanię oraz Strefę Gazy – przez Egipt. Można by było przyjąć, że w tym roku właśnie zaczyna się Konflikt  Bliskowschodni. Byłoby to jednak bardzo duże uproszczenie. Dotychczasowi okupanci w ogóle nie inwestowali w podległe im tereny. Nie rozwijali żadnej samorządności. A Strefa Gazy pod zaborem egipskim była podobnym gettem do dzisiejszego. Początkowy okres obecności Izraela na terenach dzisiejszej Autonomii Palestyńskiej charakteryzował się rozwojem infrastruktury, budową dróg, wodociągów, szpitali i szkół. Została również stworzona policja palestyńska oraz podmioty lokalnych samorządów. Sytuacja zmieniła się po wojnie Jom Kipur w 1973 roku. Po kolejnej nieudanej napaści na Izrael przez ościenne państwa arabskie jasne się stało, że wymazanie Izraela z mapy świata jest już niemożliwe. Wówczas Organizacja Wyzwolenia Palestyny, której celem od 1964 roku było zniszczenie Izraela i przywrócenie Palestyny Arabom, zmieniła swoją taktykę, ogłaszając, że dąży do powstania państwa dla Palestyńczyków w granicach określonych rezolucją ONZ z 1947 roku. Ponieważ tym razem cel został zdefiniowany pozytywnie, łatwiej było go zaakceptować społeczności międzynarodowej. Dzięki niemu właśnie ZSRR mogło uznać OWP za oficjalnego przedstawiciela narodu palestyńskiego, pomimo wyraźnie terrorystycznego charakteru tej organizacji. Nowym sposobem walki miało być sabotowanie państwa Izrael przez strajki, manifestacje, bojkoty izraelskich towarów czy urzędów. Te jednak szybko ustąpiły miejsca zamieszkom, starciom z izraelską policją oraz atakom terrorystycznym. Właśnie tu bym szukał źródeł stanu obecnego, czyli na początku Pierwszej Intifady w 1987 roku.

Moim zdaniem zbyt dużym uproszczeniem jest przedstawianie operacji „Płynny Ołów” oraz pierwszej Flotylli jako bezpośredniego źródła dzisiejszego stanu rzeczy bez szerszego kontekstu. Operacja „Płynny Ołów” nie była napaścią na Strefę Gazy. Do takiego wniosku mógłby dojść niezaznajomiony z tematem czytelnik. Izrael z własnej inicjatywy wycofał swoje wojska stamtąd w 2005 roku i wcale nie pragnął swojej obecności na tych ziemiach. Operacja ta była odpowiedzią na ponad dwumiesięczny ostrzał pociskami qassam terenów Izraela ze Strefy Gazy. Spadło ich ponad 1000 w ciągu dwóch miesięcy poprzedzających atak Izraela. Pomimo iż są to bardzo prymitywne pociski, a w związku z tym bardzo niecelne, nie miały takiego rażenia jak pociski zaawansowanych technologicznie armii, jak amerykańskiej czy choćby izraelskiej. Jednak ich ilość sprawiła, że straty w ludziach i infrastrukturze w zasięgu do 50 km od granicy Strefy Gazy zaczęły urastać do poważnego problemu. Izrael ostrzegał, że jeżeli nie zmaleją ataki moździerzowe, będzie musiał zareagować militarnie. Warto też dodać, że w czasie operacji wojsk izraelskich ataki pociskami qassam nie zmalały, a wręcz zostały zintensyfikowane. Zdarzenie to miało znamiona nie jednostronnego ataku, ale regularnej wojny.

Do uwrażliwienia międzynarodowej opinii publicznej doszło dopiero po akcji zachodnich aktywistów propalestyńskich. Nagłośnili oni dwie sprawy związane z operacją Płynny Ołów. Pierwsza to użycie białego fosforu na terenach zamieszkałych przez cywilów. Okazało się, że rzeczywiście spadły dwie bomby zawierające biały fosfor. Ale spadły na budynek agendy ONZ. ONZ początkowo zarzucało Izraelowi, że zginęło tam 43 cywilów, choć nie było tam żadnych walk. Izrael jednak szybko udowodnił, że były tam toczone całkiem intensywne walki. Opinia publiczna dowiedziała się jednak tylko o fakcie użycia białego fosforu. Drugi wątek to nagłośnienie efektów działania komisji Goldberga. Goldberg to Żyd, mieszkający w Republice Południowej Afryki, który kierował pracami komisji badającej sprawę naruszenia międzynarodowego prawa wojennego przez Izrael w trakcie operacji Płynny Ołów. Miał on firmować prace tej komisji, aby podkreślić bezstronność tej komisji. Poza nim w komisji zasiedli wyłącznie działacze propalestyńscy. Izrael mocno oponował przed takim rozwiązaniem, ale ONZ uznało, że Goldberg zapewnia bezstronność komisji. W efekcie sprawy zbrodni wojennych badały dwie komisje: Goldberga oraz izraelska. Efekt prac obu komisji był przewidywalny. Raport komisji izraelskiej stwierdził, że do zbrodni wojennych nie doszło, raport Goldberga był naszpikowany przykładami nadużyć, ataków na ludność cywilną i łamania prawa międzynarodowego. To oczywiście uwrażliwiło opinię publiczną. Izrael wystosował oficjalny protest podważając wiarygodność tego raportu. Goldberg jednak wciąż utrzymywał, że raport powstał z należną starannością i nie ma podstaw do jego zmiany. Ale Goldberg bardzo chętnie brał udział w różnych amerykańskich talk-show. Tam poddawany krzyżowemu atakowi pytań często nie potrafił wyjaśnić nieuwzględnienia powszechnie znanych faktów dotyczących operacji Płynny Ołów. Palestyńczycy wykorzystywali do swoich operacji militarnych takich obiektów jak meczety, szkoły, czy szpitale pełne cywilów. W czasie walk używali cywilów, w tym kobiet i dzieci jako żywych tarczy w trakcie ostrzeliwania żołnierzy izraelskich. W trakcie jednego z talk-show Goldberg został doprowadzony do łez. Tydzień później na stronach NYT pojawiła się jego notatka, że w trakcie działania komisji ukrywano przed nim pewne fakty, z którymi teraz został skonfrontowany i dystansuje się od raportu własnej komisji. Wywołało to burzę w mediach. Ale zamierzony efekt i tak został osiągnięty. Międzynarodowa opinia publiczna znów bardziej zainteresowała się Konfliktem Bliskowschodnim z nieukrywaną sympatią dla Palestyńczyków.

Ciekawym problemem jest kwestia uznania Palestyńczyków za naród. Autor bez refleksji powiela obiegową opinię, że „Palestyńczycy są wspólnotą o podłożu gospodarczym, politycznym, kulturowym i społecznym z długą wykładnią historyczną”. Strefa Gazy i Zachodni Brzeg Jordanu nie stanowią gospodarczej jedności. Nigdy tak nie było, również przed nałożeniem przez Izrael blokady na Strefę Gazy. Również oba obszary nie stanowią wspólnoty politycznej. Nie jest tak teraz, kiedy Strefa Gazy jest rządzona przez fundamentalistyczny Hamas, a Zachodni Brzeg Jordanu przez świecki Fatah. Nie było tak też, gdy oba obszary były pod innymi zaborami – jordańskim i egipskim. Paradoksalnie obszary te najspójniej politycznie połączone były, gdy zarządzał nimi Izrael. Również aspekt kulturowy przysparza tu wiele trudności z określeniem Palestyńczyków jako narodu. Nie mają oni odrębnych cech kulturowych. Ich kulturę można określić ogólnie jako arabską, bo tylko to określenie może wspólnie objąć oba tereny palestyńskie. Dzisiejsze media właściwie jako jedyne kształtują i mają stały wpływ na kulturę narodu. Również Palestyńskiego. Arabowie ze Strefy Gazy oglądają telewizję egipską, a z Zachodniego Brzegu Jordanu - jordańską. Choć nie ma szczegółowych badań kulturowych Palestyńczyków, to jednak te wpływy kulturowe są bardzo wyraźne. Widać też jak mieszkańcy obu obszarów współżyją z Żydami. Jakakolwiek współpraca, rozmowy są możliwe tylko na Zachodnim Brzegu. Jedynie jego mieszkańcy mogą pracować w Izraelu, tylko oni mają swoją edycję Idola, swoje festiwale, niezależną prasę. Kultura Strefy Gazy jest skoncentrowana wokół meczetów i komórek Hamasu. Wspólnota społeczna nie zaistniała nigdy z tych samych powodów, co wspólnota polityczna. Jedynymi cechami łączącymi te obszary jest wspólny język i dążenie do utworzenia wspólnego państwa. Wspólny język jednak nie jest wyróżnikiem specyficznym dla Palestyńczyków, bo porozumiewają się po arabsku, czyli  językiem 150 mln ludzi z wielu grup etnicznych i narodowościowych. Nawet dialekt nie pomaga w połączeniu obu obszarów w jedną lingwistyczną jednostkę. Dialekt Zachodniego Brzegu określany jest przez językoznawców jordańsko-palestyńskim. Strefa Gazy mówi mieszanką dialektów beduińskich i Delty Nilu. Nic więc dziwnego, że Golda Meir konsekwentnie odmawiała uznania Palestyńczyków za odrębny naród. Tym bardziej, że za jej życia dążyli oni wyłącznie do zmazania Izraela z mapy świata, a nie do utworzenia własnego państwa. Edward Said, Palestyńczyk opisujący Palestyńczyków, dopiero w 2002 roku w książce „Za ostatnim niebem” mówi o tworzącej się, nowej tożsamości narodowej Palestyńczyków. Dziś wspólne dążenie do utworzenia państwa wydaje się być przesłaną niewystarczającą do uznania Palestyńczyków za jeden naród. Ze względu na skomplikowaną charakterystykę semantyczną pojęcia ‘naród’ należałoby więc przyjąć definicję, że narodem są te jednostki, które uważają się za wspólny naród. W takim kontekście trudno odmówić Palestyńczykom prawa do uznania jako naród.

Ciekawym powieleniem jest „długa wykładnia historyczna”. Według brytyjskich statystyk z 1919 roku w Mandacie Brytyjskim po zachodniej stronie Jordanu mieszkało ok. 80 tys. mieszkańców. Wśród nich byli Arabowie, Żydzi i mieszanka chrześcijan różnych wyznań. W całym okresie międzywojennym oraz w czasie II Wojny Światowej do Palestyny napływali z Europy Żydzi, którzy przyczynili się do gwałtownego wzrostu gospodarczego regionu. Ten wzrost zaczął przyciągać ludność arabską, która w poszukiwaniu pracy przyjeżdżała z sąsiednich i dalekich krajów. W 1947 roku ludność arabska liczyła już 750 000. Tak więc uprawnienie do posiadania ziemi z powodu wielowiekowej historii Palestyńczyków jest kolejnym mitem.

Nie są mi znane wypowiedzi Putina i Miedwiediewa dotyczące braku zaangażowania się Rosji w sprawy Bliskiego Wschodu, aby nie doprowadzić do jednostronnego ogłoszenia powstania państwa palestyńskiego. Taka sytuacja już raz miała jednak miejsce. W 1988 roku Arafat jednostronnie proklamował z Tunezji powstanie Niezależnego Państwa Palestyńskiego. W świetle ostatnich wydarzeń związanych z wzajemnym odwołaniem ambasadorów Rosji i Izraela, trudno powiedzieć, że stanowisko Rosji jest wstrzemięźliwe. Tych wydarzeń oczywiście autor nie mógł znać w momencie pisania tekstu. Moim jednak zdaniem obecny brak zaangażowania Rosji w sprawy Bliskiego Wschodu poza raczej prestiżowym uczestnictwem w Kwartecie Bliskowschodnim nie jest wstrzemięźliwością, co bardziej wynika z braku pomysłu na rozwiązanie, zbyt małe wpływy w regionie i wewnętrzne problemy polityczno-społeczne. Zaangażowanie Rosji byłoby z pewnością dużo większe, gdyby nie nierozwiązana sprawa czeczeńska. Wspieranie Palestyńczyków wytrąca broń z rąk Rosjan w konflikcie z Czeczenią. Stąd mówiłbym raczej o politycznej nieobecności niż wstrzemięźliwości Rosji. W związku z tym Bliski Wschód dawno przestał być polem rywalizacji między Rosją a USA. Choć Rosja wciąż ma aspiracje mocarstwowe, jej miejsce w polityce międzynarodowej bezboleśnie przejęły Chiny. Przyznaję także rację autorowi, że długoletnie wspieranie przez ZSRR krajów arabskich uniemożliwiło jego bezstronny udział w rozwiązywaniu konfliktu bliskowschodniego. Jednak Rosja nadal nie jest bezstronnym krajem w tym konflikcie. Stałe dostawy broni do Iranu i Syrii, skąd trafia ona na tereny palestyńskie, powodują, że Rosja jest wciąż stroną i ma w regionie swoje interesy. Dlatego też Rosja jest dużo bardziej stanowcza w sprawie Syrii niż w sprawie Libii.

Pan Mroczkowski radośnie przytacza fragment rezolucji EU, jako potwierdzenie jej stanowiska wspierającego powstanie państwa palestyńskiego. Jednak jak wszystkie wspólne oświadczenia Unii, również ta rezolucja jest wynikiem wielu kompromisów, a nie wyrażeniem jednolitego stanowiska. Przytoczony fragment rezolucji ujmuje de facto sedno konfliktu bliskowschodniego. Palestyńczycy mają prawo do swojego państwa tak samo, jak Żydzi do bezpiecznych granic. Historia jednoak pokazuje, że im więcej praw i swobód mają Palestyńczycy, tym mniej bezpiecznie mogą się czuć mieszkańcy Izraela.

Chciałbym się jeszcze odnieść do stwierdzenia: „W zasadzie nikt nie znalazł jeszcze sposobu na rozpoczęcie merytorycznej rozmowy, nie wspominając o rozwiązaniu konfliktu bez przelewu krwi”. Fakt, że rozmowy nie przyniosły oczekiwanego efektu, czyli rozwiązanie konfliktu, nie oznacza, że nie były merytoryczne. Porozumienia z Oslo i Oslo II były bardzo merytoryczne. I obie strony się na nie zgodziły, bo nie można się było na nie racjonalnie nie zgodzić. Szkoda tylko, że zgoda pozostała wyłącznie na piśmie. Arafat jedną ręką podpisał porozumienia, a drugą dawał znak do zamachów terrorystycznych mimo dopiero co skończonej Intifady, grzebiąc szanse na pokój. 

Wrowitek
O mnie Wrowitek

Izrael oraz jego konflikt z Arabami jest w centrum moich zainteresowań. Ale moja zainteresowania są o wiele szersze.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka